
Sytuacja finansów publicznych staje się coraz bardziej napięta. Minister Finansów zapowiedział konieczność podniesienia trzech kluczowych podatków – decyzję, która ma ustabilizować budżet państwa, ale jednocześnie może znacząco wpłynąć na gospodarkę i portfele Polaków.
Trzy podatki pójdą w górę
Podczas konferencji prasowej minister podkreślił, że podwyżki są nieuniknione i wynikają z rosnących kosztów funkcjonowania państwa, a także ze spowolnienia wzrostu gospodarczego. Wzrosną trzy główne daniny:
- CIT – podatek dochodowy od osób prawnych
Zmiana obejmie głównie duże przedsiębiorstwa. Resort finansów argumentuje, że w czasie, gdy budżet zmaga się z rosnącymi wydatkami, firmy o najwyższych przychodach powinny w większym stopniu partycypować w finansowaniu państwa. - Podatek od nieruchomości
To zmiana, która dotknie nie tylko przedsiębiorców, ale również właścicieli mieszkań i domów. Wzrost stawek ma być powiązany z inflacją i wartością rynkową nieruchomości. Samorządy mają zyskać większą swobodę w kształtowaniu stawek, co może oznaczać znaczne różnice między regionami. - VAT – podatek od towarów i usług
Planowana korekta obejmie część towarów i usług, zwłaszcza tych, które do tej pory były objęte stawkami preferencyjnymi. Zmiany mają charakter selektywny – niektóre branże, jak gastronomia czy hotelarstwo, mogą liczyć na utrzymanie ulgowych stawek, natomiast w innych sektorach – np. luksusowych dóbr konsumpcyjnych – podatki mają wzrosnąć.
Dlaczego rząd decyduje się na ten krok?
Minister Finansów tłumaczy, że wzrost podatków jest odpowiedzią na rosnące wydatki budżetowe. Wśród kluczowych powodów wymienia m.in. konieczność utrzymania stabilności finansów publicznych, finansowanie służby zdrowia, edukacji oraz zwiększonych nakładów na obronność.
– „Nie podnosimy podatków z przyjemnością, lecz z konieczności. Polska gospodarka potrzebuje równowagi, a budżet – wiarygodności. Bez tych decyzji trudno będzie zapewnić stabilność finansową w przyszłym roku” – podkreślił minister.
Ekonomiści ostrzegają przed skutkami
Eksperci są podzieleni. Część z nich uważa, że wyższe podatki mogą pomóc ograniczyć deficyt i uspokoić rynki finansowe. Inni ostrzegają, że to rozwiązanie krótkoterminowe, które może spowolnić rozwój gospodarczy.
Podwyższenie CIT może zniechęcić inwestorów i uderzyć w duże przedsiębiorstwa, które już teraz mierzą się z rosnącymi kosztami energii i pracy. Z kolei wzrost VAT-u, nawet w wybranych kategoriach, może przełożyć się na wzrost cen w sklepach, co dodatkowo obciąży konsumentów.
Uderzenie w rynek nieruchomości
Podatek od nieruchomości, uzależniony od realnej wartości rynkowej, może szczególnie dotknąć właścicieli mieszkań w dużych miastach, gdzie ceny nieruchomości rosną szybciej niż dochody. Dla wielu rodzin oznacza to wzrost kosztów utrzymania, a dla firm – wyższe opłaty za biura i hale produkcyjne.
Samorządy z kolei zyskają dodatkowe środki, co może poprawić ich płynność, ale jednocześnie zwiększy presję na mieszkańców.
Budżet pod presją
Według danych resortu finansów, w 2026 roku wydatki państwa mają osiągnąć rekordowy poziom. Wzrost kosztów obsługi długu publicznego, inflacja oraz rosnące potrzeby społeczne powodują, że bez zwiększenia wpływów podatkowych trudno będzie utrzymać kontrolę nad deficytem.
Rząd liczy, że dzięki reformie uda się zwiększyć dochody budżetu o kilka miliardów złotych rocznie, co ma pozwolić na dalsze finansowanie programów społecznych i inwestycji infrastrukturalnych.
Społeczne nastroje pełne obaw
Wieści o planowanych podwyżkach podatków wywołały niepokój zarówno wśród przedsiębiorców, jak i obywateli. W mediach społecznościowych pojawiają się komentarze o „kolejnym ciosie dla klasy średniej” i obawach przed wzrostem cen.
Związek Pracodawców RP w swoim komunikacie zaapelował o etapowe wprowadzanie zmian i dialog z przedsiębiorcami. Organizacje konsumenckie ostrzegają natomiast, że nawet niewielkie korekty stawek VAT mogą w krótkim czasie przełożyć się na inflację.
Podsumowanie
Choć decyzja o podniesieniu podatków jest uzasadniana koniecznością budżetową, jej skutki mogą być odczuwalne przez wszystkich — od przedsiębiorców po zwykłych obywateli. Rząd przekonuje, że to „trudne, ale odpowiedzialne” rozwiązanie, które ma zapewnić finansową stabilność państwa w najbliższych latach.
Dla wielu Polaków jednak to kolejny dowód, że koszty kryzysu ponoszą przede wszystkim ci, którzy i tak już mierzą się z rosnącymi wydatkami.